Episodios
-
Pytasz czym jest inba? To nie takie proste
-
Harry Ron i Hermiona uciekali korytarzami depratamentu magii
-
¿Faltan episodios?
-
Lidzbaza 2 klasa
Jest taka jedna loszka która podoba ci się od podstawówki
Stwierdzasz, że to ostatni moment żeby coś spróbować
Wmawiasz sobie, że to ta jedyna
Obsesja motzno
Zagadaj do niej na urodzinach wspólnego znajomego
Alkochol sprawia, że jakoś rozmawiacie
Od tego dnia wysyłaj jej codziennie memy
Trochę gadacie ze sobą chociaż to ty ewidentnie bardziej się angażujesz
Zaproponuj wspólne wyjście
Ona od razu bierze to jako wyjście grupowe i mówi, że przyjdzie z przyjaciółką
Ty też bierzesz przyjaciela żeby nie być gorszym plus żeby dodawał odwagi
Wie co do niej czujesz praktycznie od początku
Próbuj zagadywać loszkę i przyjaciółkę przez większość spotkania
Nie jest może idealnie, ale myślisz, że to i tak najlepsze chwile w twoim życiu
Nagle loszka która ci się podoba zaczyna opowiadać coś twojemu kumplowi
Jesteś zlewany gdy próbujesz włączyć się do rozmowy
Nawet przyjaciółka loszki nie chce z tobą gadać
Wróć do domu lekko niezadowolony
Po miesiącu dowiedz się, że loszka i jej przyjaciółka przez ten czas regularnie spotykały się z twoim kumplem
Po dwóch miesiącach dowiedz się, że loszka i twój przyjaciel który miał ci pomagać są razem
Typ opowiada ci, że się ruchali, że to był jej pierwszy raz i wiele innych rzeczy których wolałbyś nie słyszeć
Ty nadal coś do niej czujesz, nawet mocniej niż przedtem
Kumpel przestaje spędzać z tobą czas bo woli bolcować loszkę
Ty zostajesz sam ze swoim życiem spierdoliny
I nawet kiedy będę sam, nie zmienię się, to nie mój świat, przede mną droga którą znam, którą ja wybrałem sam
-
Bądź sadzonką, bądź posadzony obok największych dębów, brak profitu
-
Kiedy byłem mały, na osiedlu cały czas stawiali takie dwuosobowe huśtawki, że się siedziało naprzeciwko siebie. No wiecie - takie biedne metalowe huśtawki, że dwie osoby siadały naprzeciwko siebie na takich jakby krzesełkach pomalowanych najtańszą emalią i mogły się huśtać razem. Nie wiem czy to wynikało z tego, że chciano oszczędzić materiały (jeden stelaż na dwie osoby to zawsze mniej drogocennego metalu), czy coś innego kierowało umysłami inżynierów, którzy zaprojektowali ten cud techniki.
Od pierwszego dnia pod huśtawkami ustawiały się kolejki dzieci pragnących spróbować tej nowej zabawki, bryzy świeżości na placu zabaw wypełnionym starymi, zardzewiałymi karuzelami i drabinkami pamiętającymi młodość pierwszego sekretarza dawno upadłej i znienawidzonej partii.
My, jako starszaki, przychodziliśmy na plac zabaw po zmierzchu, kiedy młode matki dopalając ostatnie papierosy, udawały się ze swoimi płaczącymi dziećmi do domów, aby jutro kontynuować edukację w technikum, a ostatnie ze starszych dzieci znikały w domach, pędząc na wieczorynkę, którą z zapałem oglądały na dwudziestojednocalowych telewizorach Trilux, będących wskaźnikiem wysokiego statusu społecznego w biednych umysłach ich jeszcze biedniejszych rodziców.
Wtedy to właśnie my, znienawidzone starszaki, niepodzielnie panowaliśmy nad królestwem metalowych drabinek i koników. Pluliśmy na siodełka karuzel, sikaliśmy do piaskownicy i robiliśmy wiele innych, dorosłych w naszym mniemaniu rzeczy, których sens nigdy nie wydał mi się jasny.
Tak samo było kiedy postawili te nowe dwuosobowe huśtawki. Najpierw Mateusz wyrwał łańcuszki mające w teorii zabezpieczyć dziecko przed wypadnięciem z pomalowanej tandetną emalią ławeczki na huśtawce. I wtedy, gdy Mateusz z pasją próbował oderwać drugi z pary łańcuszków, w głowie któregoś z nas zrodził się plan. Huśtanie „na bonusa”.
Idea była prosta - każda huśtawka posiada rurkę o którą blokuje się, gdy pasażer jest rozhuśtany zbyt wysoko. Ma to zapobiec kręceniu się huśtawki wokół górnej osi i wyrwaniu jej z ziemi. Ustaliśmy, że każde przypierdolenie w tą rurkę to tak zwany bonus.
Więc każdego dnia po zmierzchu, z młodzieńczym zapałem biliśmy kolejne rekordy w ilości bonusów. Oczywiście konstruktorzy huśtawki nie przewidzieli, że zostanie ona wykorzystana do tak dziwnych celów, więc nogi choć wbetonowane w chodnik, z każdym kolejnym bonusem wyrywały się z ziemi, a rurki trzymające siedzisko wyginały się raz w jedną, raz w drugą stronę.
Pamiętam to jak dziś - był gorący lipcowy wieczór, środek wakacji. Komary latały stadami, a słońce zachodziło, gdy na placyku pojawił się Oliwier. Nigdy nie pozwalaliśmy mu się z nami bawić - sam nie wiem czemu. Oliwier przyszedł i powiedział że chce pobić rekord bonusa. Wyśmialiśmy go, ale był uparty i w końcu siadł samotnie na krzesełku. Jako że wcześniej huśtałem Mielonego (mówiliśmy na niego tak bo był gruby, a mama w soboty wołała go z okna na obiad słowami „Sebastian, do domu! Mielone stygną!”) i Łysego, który był wysoki i też swoje ważył, kiedy przyszła pora huśtać Oliwiera wykręciłem się, mówiąc że jestem zmęczony i nie mam siły.
Prawda była jednak inna. Zauważyłem, że huśtawka bardziej niż zwykle odrywa się od ziemi i po prostu się bałem. Kiedy Oliwier wsiadł i zaczęli go huśtać, ktoś po pięćdziesiątym czy sześćdziesiątym bonusie wpadł na pomysł żeby „walić tak mocno aż się gnojek porzyga”. Biedny Oliwier nie miał jak uciec z huśtawki, która coraz mocniej uderzała w blokującą rurkę, a ponieważ była niedociążona z jednej strony, coraz wyżej odrywała sie od ziemi.
W końcu uderzyła tak mocno, że betonowe mocowania pękły, a pasażer wraz z metalową ramą odlecieli na kilka metrów. Chłopak miał szczęście że nic go nie przygniotło, ale mimo to konkretnie przypierdolił w ziemię. Później było dużo krwi, policji, problemów i obniżone zachowanie
-
> Idź po bułki.
> Potrąca cię samochód.
> Masz połamane nogi.
> Spawnuje się Korwin.
> Korwin nie chce widzieć inwalidów na ulicy, a ich miejsce jest w cyrku obok kobiety z brodą.
> Trafiasz do cyrku.
> Masz iść po linie.
> Trudno się chodzi po linie z połamanymi nogami, więc spierdalasz się na ziemię.
> Kręgosłup złaman'd.
> Podchodzi do ciebie Korwin.
> Pyta się „chciał pan pracować w cyrku?”.
> Mówisz, że nie.
> Korwin: „i widzicie państwo? Chcącemu nie dzieje się krzywda, a ten pan nie chciał, więc mu się stała”.
> Korwin zadaje kolejne pytanie – „ma pan jakieś cele, ambicje, ideały?”.
> Powiedz, że chcesz kupić bułki.
> Korwin dusi cię niewidzialną ręką i umierasz.
> Korwin: „ludzie mają swoje cele, swoje ambicje, swoje ideały, za które walczą i umierają”.
> Nie kupiłeś bułek, czym wkurwiłeś przemysł piekarniczy i Piekarnia Tyrolska upada.
> Tak działa wolny rynek.
-
Chcecie poznać mój ultimate przegryw, który brzmi jak jakaś pasta, ale na własną stuleję zarzekam się że to prawda?
-
Pojechałem kiedyś z rodzicami na wakacje w góry, bo hehe anon, tam byliśmy przed ślubem. Chuj, nie miałem wyboru bo byłem guwniakiem i nie zostałbym sam w domu na tydzień czy dwa.
Zajechaliśmy na kemping i zajęliśmy trójkątny (typowo góralski) domek, który nie miał nawet własnego kibla. Co gorsza, nigdzie nie było rówieśników, więc całe dnie spędzałem kopiąc gałę sam do siebie i rysując długopisem w jakimś zeszycie.
Pewnego dnia zobaczyłem, że do domku obok podjeżdża samochód i wysiada z niego dziewczyna - wyglądająca na taką w moim wieku. Pomachałem jej, ona pomachała mi i wiedziałem, że od teraz będę miał towarzystwo.
Pierwsze dni spędziliśmy chodząc po kempingu i rozmawiając o szkołach i innym gównie, które podnieca trzynastolatków. Było fajnie do czasu, gdy nie zauważyliśmy, że ludzie nas obserwują. Najpierw po dziesięć razy mijaliśmy moją starą, która szła do publicznego kibla, później mojego starego, który tak jak my spacerował sobie po terenie ośrodka, a w końcu byliśmy na celowniku wszystkich - w większości starców zamieszkujących obskurne domki.
W końcu dziewczyna zaproponowała, żebyśmy poszli nad strumyk, który płynął dosłownie kurwa po drugiej stronie drogi od kempingu, bo nie lubi być w centrum uwagi. Musnęła dłonią moją rękę, uśmiechnąłem się. Pomysł wspaniały.
Wiedziałem co nastąpi potem - pójdziemy nad strumień, chwycimy się za ręce, może nawet się pocałujemy.
Ale nie, kurwa. W pół drogi do bramy kempingu podbiega do nas moja stara.
> Anon, gdzie to się wybieracie?
> Na spacer.
> Jak to na spacer? A tutaj nie możecie spacerować?
Cisza.
> No patrzcie przecież, nic tam nie ma, sama droga. Niebezpiecznie, samochody jeżdżo.
Chuj, na horyzoncie ani jednego samochodu, bo to środek jebanego zadupia i lasu.
Stara dosłownie wzięła mnie za fraki i zaprowadziła nas do domku, gdzie dała mi talię kart i powiedziała, że możemy sobie posiedzieć na ławeczce bo to lepsze od spaceru.
Ja pierdolę, pierwszy raz w życiu mogłem zbliżyć się do dziewczyny.
A najlepsze kurwa, kilka lat później:
> Anon, a masz już jakąś dziewczynę?
> Anon, a może zaprosiłbyś do domu jakąś koleżankę?
> Anon, a widziałam twojego kolegę jak szedł za rękę z dziewczyną.
> Anon, a srasz?
-
18 Powodów dla których warto być poganinem
1. Nie musisz ciągle wysłuchiwać od ateistów, że wierzysz w coś, co nie istnieje. Czcisz Słońce. Jak ktoś ma wątpliwości, czy Ono istnieje, to pokazujesz palcem. Richard Dawkins może ci naskoczyć.2. Matka Natura nie ma ci za złe, gdy gapisz się na tyłki płci przeciwnej. Wręcz przeciwnie, cieszy się, że doceniasz, że tak ładnie jej wyszły.
3. Bardzo szybko uczysz się dystansu do tego, co ludzie mówią o twojej wierze. No bo jak powiesz, że świętujesz pełnię Księżyca, to wiadomo, że będą się śmiali. I oczywiście przechodzisz nad tym do porządku dziennego, zamiast pielęgnować urazę swoich uczuć religijnych.
4. Nie masz jednej księgi z odpowiedziami na fundamentalne pytania, więc szukasz w wielu różnych. Koniec końców, pewnie i tak nie znajdziesz, ale jaki będziesz oczytany!
5. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby święte drzewo wyrosło w kształt bazyliki w Licheniu.
6. Zagadnienia teologiczne stają się znacznie bliższe życiu, kiedy w twojej religii Matka jest symbolem płodności, a nie dziewictwa.
7. Politycy i publicyści nie wycierają sobie gęby imionami twoich bogów. A nawet gdyby chcieli, to nie umieliby ich wymówić.
8. Nikt za bardzo nie wie, po czyjej jesteś stronie w sporach antyklerykałów z Kościołem, oświeceniowych racjonalistów z religijnymi fundamentalistami, moherów z lewakami itp., więc każdy może z tobą porozmawiać jak człowiek z człowiekiem. A że i tak zdarza się to rzadko, to już inna rzecz.
9. Wolno ci jeść wszystko, pod warunkiem, że nie będziesz się czuł pokrzywdzony, jeśli w końcu coś zeżre ciebie.
10. Twoi bogowie nie wypierają się tego, że stworzyli ludzi takimi, jakimi są. Na przykład gejami. Pewnie nawet gdzieś tam w Panteonie jest jakiś osobny bóg specjalnie dla nich, bo dlaczego by nie? I na pewno wygląda bo-sko!
11. W szkołach i urzędach krzyże na ścianach pojawiają się i znikają, ale pogańskie paprotki na parapetach, symbolizujące odwieczną siłę Natury, trwają niezmiennie.
12. Składanie ofiar rzeczowych ma więcej sensu, kiedy czcisz święte zwierzęta. Głodnej wiewiórce sprawisz więcej radości orzeszkiem niż obrazowi Matki Boskiej kolejnym złotym wisiorkiem.
13. Jedyny ojciec, którego czcisz, to twój własny. Co prawda nie był pewnie nieskończoną miłością, ale za to widywałeś go nie tylko w wizjach i prawdopodobnie nie groził ci skazaniem na wiekuiste męki za nieposłuszeństwo ani nie wyrzucił z domu za podjadanie jabłek z sadu.
14. Rozumiesz, że nie jesteś duszą uwięzioną w ciele, tylko tym właśnie, cudownie skonstruowanym, ciałem. Fajnie jest nie czuć się uwięzionym, prawda?
15. Na tacę kładziesz filiżankę.
16. Nie wierzysz w te bzdury, jakoby dobra karma wracała. Na podstawie wieloletnich obserwacji swojego zwierzęcia totemicznego (na przykład kota) wiesz, że dobra karma to taka, która po spożyciu nie wraca i nadaje sierści jedwabisty połysk.
17. Niebo masz zawsze nad głową, a nie w abstrakcyjnej i niepewnej przyszłości.
18. W twojej politeistycznej wizji świata jest miejsce dla każdego boga, którego przyniesie ze sobą napotkany człowiek. -
O kurwa, co ten mój stary polaczek odjebał! Ma pięćdziesiąt lat, ostatnio zaczął zadawać się z takim typkiem w jego wieku, tylko że on jest trochę bogatszy i mądry, a mój stary polaczek mocno. Ogólnie wygląda mi to pedalsko, bo stary tak mu liże dupsko że ja pierdolę - teraz pożyczył od niego maszynkę do włosów, wyciął sobie połowę głowy, a maszynka przestała działać i coś rozjebał. Teraz zaczął wyzywać tego jego kolegę że dał mu chujową maszynkę, ma połowę głowy ojebaną, połowę nie, w ogóle się też zranił, wyzywa na cały dom, wyjebał drzwi z zawiasów, matka mu dała talerz bigosu na uspokojenie, a on wziął tym bigosem zajebał kurwa w ścianę i jest ślad od tłuszczu. Matka teraz płacze, ojciec się drze i wyzywa, mówi że nie idzie dziś do roboty (jest ochroniarzem na takim zadupiu i zarabia osiemset złotych miesięcznie bo jest emerytem).
Kurwa, boję się że ten wariat zaraz pójdzie do tego swojego kolegi (mieszka dwie klatki obok) i zacznie robić awanturę - kurwa, wszyscy wiedzą na osiedlu że mój stary to jebany idiota, ale teraz wstyd mocno.
-
Beka z takich planet jak Jowisz – „o jaki, kurwa, będę wielka gwiazda, elo, elo drugie Słońce albo inny Altair, czy Vega”. A nie mają nawet tyle wodoru żeby być brązowymi karłami. Przede wszystkim zwiększ masę, cioto.
-
- Miej około dziesięciu lat. Urodziny mame.
- Zrób jej laurkę i napisz życzenia.
- Zdrowia, szczęścia pomyślności, niech ci stoi do starości.
- Nie wiedz wtedy, że jest takie określenie jak to, że kutacz może stać.
- Dajesz mamie laurkę.
- Szynek, ale co ty mi tu za życzenia napisałeś, takich rzeczy się nie mówi. Kurwancka, ojciec, zobacz no co on napisał.
Zapraszam na mój kanał na youtube ANON Z PLANETY PEŁNEJ PAST
-
Przedstawiony tekst jest dziełem fikcji. Zapraszam na mój kanał youtube ANON Z PLANETY PEŁNEJ PAST
-
zapraszam na mój kanał youtube o tej samej nazwie
-
KIEDYŚ SPOTKAŁEM KORWINA NA JAKIEJŚ EKSKLUZYWNEJ KOLACJI. PODCHODZĘ DO NIEGO I MÓWIĘ "CZEŚĆ MIKI TY SKURWYSYNU." A ON TYLKO "ELO" I ODWRACA GŁOWĘ. SPRZEDAŁEM MU BLACHĘ W POTYLICĘ I MÓWIĘ "SŁUCHAJ MNIE BO CI NIE DAM GŁOSU NA TWOJĄ KANAPOWĄ PARTIĘ". JANUSZ COŚ TUPNĄŁ, COŚ MRUKNĄŁ ALE MÓWI "DOBRA SŁUCHAM CIEBIE CIERPLIWIE, CO MASZ MI DO POWIEDZENIA." "CZEMU WOLNY RYNEK KURWĄ JEST?" NA TO KORWIN MIKKE POWIEDZIAŁ "TY KURWA MŁODY SOCJALISTO" I PRZYKLEIŁ MI MUSZKĘ DO KOSZULI. POTEM UCIEKŁ ZA KANAPĘ.
-
pasta o szerszeniu
-
Jabłonowski zawsze cię obserwuje
-
Tak, Bill gates jest winien. Winien kurwa tego, że od czasu kiedy powstał Word nikt kurwa nie naprawił rozjeżdżania się tekstu po wstawieniu obrazka. Gdyby to ode mnie zależało Gates spędziłby w więzieniu rok za każdy przypadek gdy, już nawet nie sam tekst, a cała kurwa struktura tekstu się rozpierdoliła po umieszczeniu małego obrazka. Kurwa w dupę jebana mać jest 2021 r. a jebany w dupę Word dalej nie jest w stanie przetrawić prostego obrazka. Jak działa ten jebany świat. ehh popłakałem to wykurwiam
-
>bądź mno >lvl 17 >licbaza >podoba ci się taka jedna loszka 9/10 >ty jej się niezbyt ale chuj >dostajesz info od kumpla, że loszka zgłosiła się do jakiegoś szkolnego konkursu o pastach >ty też umiesz w pasty, więc postanawiasz się zapisać na ten konkurs, co by jej trochę zaimponować >całe dnie czytasz pasty >niektóre po kilka razy >te bardziej znane jak fanatyk wędkarstwa znasz już na pamięć >jakby ktoś cię obudził o 2 w nocy, to umiałbyś mu taką całą pastę o diecie żelkowej na pamięć wyrecytować, z wymienieniem miejsca i czasu akcji oraz bohaterów fabuły >czujesz że rozjebiesz ten konkurs >dzień konkursu >stres.exe >idziesz do szkoły >a właściwie to zapierdalasz, bo ze stresu musiałeś się wysrać przed konkursem >docierasz na miejsce >dają ci fartuch >przydzielają cię do śmiesznego stanowiska, z kuchenką i piekarnikiem >na blacie leżą jaja, mąka i jakieś inne gówna >dziwne, że tutaj jest ten konkurs o pastach >myślisz, że chuj bo może jakiś dzień tematyczny w szkole o kuchni czy coś >dostajesz zadanie by zrobić pastę Alla Boscaiola >kurde takiej nigdy nie czytałeś >okurwacorobić.gif >nazwa jakby włoska >to może chodzi o pastę „Klasowa wycieczka do Włoch” >dobra chuj zrobisz ją >piszesz całą pastę >dla podkręcenia bajery robisz przekład na 12 języków >skończyłeś >zostało jeszcze 10 minut >zaczynasz sobie wyobrażać jak wygrywasz, loszka rzuca się w twe objęcia i jesteś bohaterem w szkole >koniec czasu >masz jako pierwszy prezentować swoją pastę >dumny jak paw podchodzisz do stanowiska jury >proszą cię o prezentację >wyciągasz kartkę i zaczynasz recytować „>lvl 11 >klasowa wycieczka do Wło…” >jury przerywa ci w połowie zdania >pytają się gdzie twoja pasta >ty ździwiony odpowiadasz, że tutaj na kartce >myślą, że robisz sobie jaja >każą ci oddać fartuch i wypierdalać >ocochodzi.jpg >na następny dzień wszyscy się z ciebie śmieją >nie wiesz o co chodzi Pomożecie?
-
Nie wiem jakim trzeba być gimboateistą, żeby odrzucać wiarę w Thora na podstawie tzw "mitów" o Nim, nie znając Thorolologii wcale. xD Albo jak gimbusy wyrzucają Nordom, że ich wierzenia są brutalne, bo do nordyckiego nieba (Valhalli) idzie się za śmierć w walce. xD Nie rozumieją, że to Byli Inne Czasy™️ i trzeba wziąć pod uwagę kontekst kulturowy i historyczny. Teraz za walkę uważamy życie w wierze w Thora i nie trzeba wojować, żeby iść do Valhalli, ale gimbusy nie rozumiejo. xD Śmieją się, że przecież nie ma węża Jormunganda na równiku, nie rozumiejąc, że to metafora wszechobecności grzechu, obecności Lokiego (ojca Jormunganda) na całym świecie. Albo naśmiewanie się z Yggdrasila, bo biorą dosłownie, że to drzewo takie z drewna, z pniem, nie rozumiejąc, że to metafora istnienia różnych światów (niebo, piekło) w jednym Wszechświecie, jak gałęzie drzewa. Żałośni są. xD Nie będzie im tak do śmiechu, podczas Ragnaroku, kiedy Loki uwolni się z więzów.