Episodit
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Czy istnieje obdzieranie macierzyństwa z lukru reklamy nutelli bez wspominania o tym, że dzieci są, no właśnie, dziećmi? Że jesteśmy często zmęczeni, mamy bałagan, dzieci nie chcą spać a my chcemy iść oglądać serial po całym dniu i mamy ochotę sobie rwać włosy z głowy? Czy dzielenie się memami o tym, że dzieci dają w kość podróżując w fotelikach jest dobre, czy złe? Czy profil, gdzie ludzie dzielą się swoimi frustracjami w macierzyństwie w zabawny sposób jest dobry, czy zły? W jaki sposób, mamy jednocześnie mówić o rodzicielstwie takim, jakie jest, ale bez mówienia o naszych dzieciach? Bo nawet powiedzenie, że nasze dziecko jest niejadkiem, albo na przykład ma autyzm, albo że ma zajawkę na dinozaury? To jest przecież mówienie o dziecku i zgodnie z definicją którą przeczytałam na początku odcinka, dziecko nie ma wpływu na to, co o nim mówimy. (...) Jednocześnie niemówienie o dzieciach sprawia, że znów czujemy samotność, wracają czasy sprzed paru lat, gdzie głos rodziców był niesłyszany. Że rodzice czuli się odludkami, bo tylko oni zmagają się z realiami posiadania dwójki dzieci, albo samodzielnego rodzicielstwa, albo bałaganu, albo zmęczenia fizycznego i psychicznego, nawet depresji. Gdzie jest złoty środek? Nie wiem."
-
"I jak matka matce chcę powiedzieć: te pytania, które zadają dzieci, mają niesamowitą moc – bo potrafią nas wyrwać z codziennej rutyny i zmusić do spojrzenia na świat w zupełnie nowy sposób. Czasem, kiedy nasz dzień składa się z wiecie, przewidywalnych czynności, jak jakieś pranie, zakupy czy praca, dziecko potrafi zadać pytanie, które dosłownie zatrzymuje nas w miejscu. „Mamo, a co by było, gdyby drzewa mogły się same przemieszczać?” – i nagle, zamiast myśleć o liście zadań, wyobrażasz sobie świat, w którym lasy mogą migrować i pojawiać się tam, gdzie chcą i gdzie im nagle wygodnie. Świat, w którym drzew nie trzeba wycinać, żeby robić miejsce na domy, tylko wysyłać je persfazją i dyplomacją w inne miejsca. Dzieci przypominają nam, że rzeczywistość to nie tylko to, co widzimy na co dzień – to również ten świat wyobraźni do którego często już nie mamy dostępu, gdzie wszystko jest możliwe. Dzięki tym pytaniom, zaczynamy przecież znów marzyć, myśleć bardziej abstrakcyjnie i odrywać się od twardej, przyziemnej rzeczywistości, w której funkcjonujemy na autopilocie. Czasem to właśnie te chwile stają się naszym ucieczką do świata, który jest dużo bardziej kolorowy, magiczny i pełen nieodkrytych możliwości. I mniej dołujący. Mniej przytłaczający."
-
"I jak matka matce chcę powiedzieć: Przytulanie się jest WSPANIAŁE. Przytulajmy się wszyscy, do każdego. Przytulajmy partnerów i partnerki, przytulajmy przyjaciół, rodziców, dzieci, dzieci koleżanek jeśli chcą się tulić i przybiegną szczęśliwe i stęsknione i nigdy jako pierwsi nie zwalniajmy uścisku wobec osoby, która przychodzi się w nas wtulić. (...) Przytulenie i ta bliskość przed rozłąką jest tak ważna, że zobaczcie tylko jak to wygląda na lotniskach. W ogóle przytulanie na lotniskach! Na przylotach i odlotach. Ludzie potrzebują się przytulać gdy długo się nie widzą! To nasz automatyzm!"
Patronem dzisiejszego odcinka, który zainspirował mnie do tego tematu jest Kinder Mleczna Kanapka - dziękuję! -
I jak Matka Matce chcę powiedzieć: "Serio, to co lubi Twoje dziecko w dzieciństwie nie determinuje całej jego przyszłości. Nie masz wpływu na jego gust, co zresztą widać po tym, jak sami dekorujemy swoje mieszkania, a jak wyglądają mieszkania naszych rodziców. Nasze dzieci nie będą do końca życia kochać sukienek, albo ich nienawidzić, mogą się zmieniać, mogą zmieniać swoje ulubione kolory, preferencje co do zabawy, albo do tego, czy lubią sprzątać, czy nie.
(...) A poprzez obserwowanie jej wyborów, mogę zajrzeć do jej świata. A to dla mnie o wiele ciekawszy świat, niż mój własny." -
"I jak matka matce chcę powiedzieć: to minie. To naprawdę minie i jeśli będziecie trwać przy dziecku, tak samo jak chcielibyście, by ktoś był u Waszego boku, kiedy Was coś bardzo boli, żeby Was tulił, głaskał po plecach i nosił, to dziecko nie będzie tego pamiętać. (...) Nie pamiętamy naszego bólu wyrastającego pierwszego zęba. To jest zatarte w pamięci. Ale jedyny wpływ jaki mamy na to, co się dzieje dookoła tego bólu. Mi pomogło uświadomienie sobie roli w jakiej jestem, którą mam mam- budowania poczucia bezpieczeństwa tej małej istocie. Sprawienie, że nie poczuje się ani na moment zostawiona sama sobie, nieutulona. Że będzie kojarzyła, że w momencie bólu pojawia się ten znany zapach, zapach który zna od zawsze i który kojarzy się jej z miłością."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Bo to co jest też ważne w kontekście dzieci i o tym jest ten słynny cytat, że każdy szczęśliwy dorosły potrzebuje jednej osoby, która uwierzy w niego w dzieciństwie. I nieważne, czy będzie to rodzic- bo nie każdy z nas wychowuje się w szczęśliwym kochającym domu. To może być babcia, dziadek, ciocia przyszywana czy z rodziny, a nawet nauczyciel. I to jest naprawdę piękne, że to my, nawet nie mając swoich dzieci, możemy towarzyszyć jakiemuś dziecku i je wspierać, dmuchać mu w skrzydła, podpierać je kiedy potrzebuje i dawać sobą dobry przykład. Empatii, zainteresowania, umiejętności słuchania i wspierania go, jak się czuje zagubione. Taka bezgraniczna wiara i zachwyt dzieckiem, choćby jednej osoby, która widzi w nim czasem nawet małego siebie i czego MY potrzebowaliśmy w dzieciństwie, a co nie było nam dane, może wpłynąć wspaniale i na to dziecko, i na nas. Bo możemy trochę zmienić w głowie swoją historię. I to jest bardzo pokrzepiające."
-
"I jak matka matce chcę powiedzieć- ja wiem, że to też nie jest łatwe- że my jako dorośli musimy brać na barki różne stany, problemy naszych dzieci. Czasem przychodzą do nas i musimy udawać silnych, niezależnie od tego, co to jest. I ten uścisk w sercu, gdy okazuje się, że nasze dziecko jest na przykład wyśmiewane, gnębione, to jest coś, co będę się starać zabierać do świata dorosłych. Nie okazywać dziecku, że mnie to też przerasta. Chcę móc okazać zmartwienie i przejęcie, ale wiem, że nie mogę okazywać przerażenia, bo to przynosi odwrotny skutek. Jeśli pokażę jej, że jej problemy są dodatkowymi problemami na mojej liście, to wiem, co pamiętam ze swojego doświadczenia, że nie będzie chciała dokładać mi zmartwień. Bo poza swoim smutkiem, będzie też czuła, że musi się zająć moim. A przecież tak nie jest, to mój obowiązek."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Jak ktoś Wam się zwierza, że jest wykończony i ma myśli o tym, żeby się schować pod ziemią i obudzić za 15 lat, to nie chce słuchać porad. Chce usłyszeć: Jeny, słyszę że masz trudny moment. To musi być absolutnie męczące. Nie mogę sobie wyobrazić, jak jest Ci ciężko. Mogę coś dla Ciebie zrobić? Chcesz żebym pomogła Ci chociaż z praniem? Może Ci zrobię zakupy? Albo wezmę Twoje dziecko na godzinę do siebie? I chociaż ta godzina nie naładuje naszej baterii do pełna, to da nam poczucie bycia usłyszanym, wziętym na poważnie, akceptowanym, zauważonym. Kurwa, o to chodzi w dzieleniu się z ludźmi swoimi trudnościami. Nie chcemy rad. Chcemy móc nazwać to co czujemy, bo dzięki temu jest nam łatwiej."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Jak mam ochotę się poczuć jakoś wyjątkowo kobieco, to nie zależy to od mojej wagi, tylko od tego, że na przykład umaluję sobie usta, albo pójdę na pedicure. Że w ogóle kobiecość nie jest uzależniona od wyglądu, że można czuć się kobieco i w wyciągniętym dresiwie przed telewizorem i w pięknej kreacji jak na czerwony dywan. Że nie ma już w dzisiejszych czasach podziału, że kobiece jest tylko to, co stereotypowo kobiece, tylko to, co my same uznajemy za kobiece. Włosy krótkie, albo długie. Brak makijażu, albo właśnie zrobiony makijaż. Nieważne, czy spodnie, czy sukienki- to w ogóle nie jest o kobiecości. Kobiecość to jest coś, co czujemy, ale też nie musimy tego czuć. Albo nie czuć tego codziennie."
Partnerem odcinka jest marka Mustela, której nowe mleczko do ciała Essential Care, stworzone z myślą o kobietach w ciąży i po porodzie, stało się inspiracją i impulsem do akcji pod hasłem „Esencja Kobiecości”. Więcej dowiecie się na profilu instagramowym marki.
A także na stronie internetowej Musteli.
Książka o której wspominam to "Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety" Renee Engeln
Badania o których wspominam: TUTAJ
Artykuł w "Jak wychowywać dziewczynki": Klik a także tutaj -
Jak matka matce mogę powiedzieć: "Najważniejsza w tym cierpieniu jest współpraca i obecność. Wzięcie na barki smutku tego małego człowieka. Nazwanie go. Nie unikanie go, nie odwracanie wzroku, ani niczyjej uwagi. Trwanie w tym i zachowanie spokoju, że to nie jest koniec świata, że teraz nie kończy się spokój, ani nie fundujemy dziecku traumy. Trudne byłoby to wtedy, gdyby odebrać dziecku mleko przemocą, porzucić je na jakiś czas, ignorować. Ale jak bierzemy na klatę fakt, że jest trudno, że jest dramat, że są krzyki- i jesteśmy w tym czasie przy dziecku, nawet gdy nas kopie z bezsilności- to jest miara prawdziwego rodzicielstwa. Odważnego, obecnego. Każdy z nas chciałby mieć taką osobę, która nie opuszcza nas gdy cierpimy najbardziej na świecie. I dla naszych dzieci to my jesteśmy przecież tą osobą."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Z jednej strony, totalnie i w pełni godzę się z tym, że mając dziecko, moje życie wygląda inaczej, niż przed dzieckiem. To trochę jakbyśmy się ze wsi wyprowadzili do centrum miasta- oczywiście, jest nowa rutyna, nowe przyjemności, nowe okoliczności, nie znaczy to, że są GORSZE tylko że są INNE. Mamy inny widok z okna i inne bodźce. Ja decydując się na dziecko absolutnie wiedziałam, że moje życie się zmieni. Ja uważam, że trzeba znaleźć złoty środek. Jak w każdy piątek chodziliśmy sobie na imprezę, to logiczne, że nie będziemy chodzić co piątek i zabierać ze sobą dziecka. Jak spaliśmy do 11, to logiczne że te czasy kiedyś powrócą, ale nie z dwulatkiem. Można się oczywiście zapierać piętami i wciskać nienawidzącego fotelika niemowlaka do auta i jechać z nim z Gdańska do Zakopanego, ale czy ktokolwiek jest wtedy szczęśliwy i zadowolony? To jak zapraszanie weganina na mięsną kolację. Można to pogodzić, ale trzeba myśleć o każdym."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Bawimy się dzięki temu w statek, siedząc na kanapie, łowimy ryby rzucając szalik za burtę, rurką z papieru toaletowego patrząc, czy są na horyzoncie piraci. Udajemy, że pod stołem jest namiot pod którym chowamy się przed deszczem. Ustawiamy krzesła jedno za drugim i budujemy pociąg, sprawdzamy sobie bilety, pakujemy walizki takie małe kartonowe, usadzamy maskotki jako pasażerów i śpieszymy się, żeby się na ten pociąg wyrobić. Jeśli mamy ochotę na samolot, to biorę taki wózeczek z ikei kuchenny, taki wiecie, na owoce i warzywa i jeżdżę nim jak stewardessa i rozdaję maskotkom napoje i przekąski- po orzeszku im kładę i udajemy, że to serwis pokładowy. Zatykam nos i udaję, że pilot mówi do pasażerów że lądujemy. (...) Ale czy ja zawsze mam czas i nastrój na to, żeby z każdej małej dramy przechodzić w zabawę? Oczywiście, że nie. Czy zawsze się bawię z Heleną w mówienie? Oczywiście że nie. Nie jestem idealną matką, bo jak napisała kiedyś Anastazja Bernad na swoim instagramie- Dlaczego świadomy rodzic jest lepszy, niż idealny? Bo jest.
-
"I jak matka matce chcę powiedzieć: Odkryłam, że wszystko się dzieje pod powierzchnią. I to, co obserwujemy, ma swoje źródło gdzieś dużo, dużo niżej. Nigdy nie chodzi o za mało owsianki, nigdy nie chodzi o przewróconą wieżę. Zawsze chodzi o jakąś niezaspokojoną potrzebę, o potrzebę utulenia, ukojenia, zapewnienia, że jesteśmy obok. Potwierdzenia bezpieczeństwa. Walidacji jakiejś troski, nawet jeśli to tęsknota za babcią. Zaglądanie niżej, głębiej, w potrzeby kryjące się za reakcjami mojej córki nauczyły mnie tego samego w stosunku do siebie, do mojej partnerki, ale też moich przyjaciół. Mojego całego systemu wsparcia. Reakcje moich przyjaciół i ich złość na spóźnienie na spotkanie mogą wynikać z czegoś zupełnie innego- i po pociągnięciu za sznurek wysypują się z nich problemy w związku, stresy w pracy, czy desperacka potrzeba urlopu. I to jest coś o czym już można rozmawiać, czym się do siebie zbliżyć. Nigdy nie chodzi o spóźnienie, nigdy nie chodzi o złamanego banana ani zagięty brzeg kartki do rysowania."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) to jest właśnie to, co sprawia, że jesteśmy w stanie jako dzieci iść przez dzieciństwo w takim ochronnym pancerzu, nawet jeśli świat dorosłych nam nie sprzyja. Kiedy przestałam romantyzować swoje dzieciństwo, ale wciąż pozostawiłam w swojej pamięci to, że było pełne pięknych chwil i wspomnień, byłam w stanie podjąć decyzję. Że chcę taki świat dawać również mojej córce, sama dostarczając jej jakichś miłych, magicznych przeżyć- którymi przecież może być również jedzenie zupy w wannie, czy pizzy pod stołem- ale też chodzenie nad ocean i znajdywanie pięknych kamieni, a później malowanie ich i podrzucanie na inne plaże."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "Wyłapywanie tych głosów dorosłych, gdy nadal w środku siebie mamy to dziecko, które musiało siedzieć w kulkach- to jest potworne. Wyłapujcie ten głos i ściszajcie go jak głośnikiem. I dajcie sobie teraz prawo, jako dorośli już, być sobą. Jak nie przez cały czas, to przy osobach, przy których możecie. Którzy nie wkładają Was do żadnego pudełka, nie wyginają w żadną stronę. Jeśli musicie przy kimś krygować swoją ekspresję, swoją wrażliwość, albo przebojowość, albo jakąkolwiek cechę, to to nie jest dobry kompan. Otaczajcie się już jako dorośli ludźmi, przy których nie jesteście w żadnym pudełku. Ja się przynajmniej staram."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) jedyne, co chcę żebyście zapamiętali z tego odcinka, to to, że naprawdę wystarczy umówić się do lekarza. Nie odkładać tego na później, gdy już tak bardzo będziemy dla siebie nieznośne, będziemy rodzicami, którymi nigdy nie chcieliśmy być. Jeśli dla dobra mojej córki i jej spokojnego, bezpiecznego dzieciństwa, muszę brać leki na depresję, żeby mieć więcej cierpliwości, więcej zasobów fizycznych i nie wybuchać, kiedy chce gofra z bitą śmietaną, a później jak już jest BRUDNY od bitej śmietany, to już nie- to spoko, jestem gotowa płacić cenę pocenia się w nocy jak szczur i mniejszego apetytu na jedzenie. Bo wolę, żeby moje dziecko miało zdrową mamę. A nie mamę, która myśli tylko o tym, jak zniknąć. Chcę być obecna. I będę. Na lekach, po prostu."
-
Gościnią drugiej swobodnej rozmowy jest Karolina Piotrowska, @mamaseksuolog - psycholożka, seksuolożka, autorka książek i kursów online, terapeutka która pomaga mamom poczuć radość z seksualności. Porozmawiałam z nią o tym, dlaczego bliskość rodziców jest tak ważna, oraz jak wrócić do bliskości po dłuższej przerwie.
Jak matka matce Karolina mówi: „Przyjemność powinna być dla nas największą wskazówką w życiu. Przyjemność nas zaprasza do tego, co nam organicznie się chce. Nie tylko pod kątem seksualnym, ale po prostu życiowym. Przyjemność jest wewnętrznym motywatorem, olbrzymią siłą, która może zmienić nasze życie i to tak całościowo.”
Odcinek powstał we współpracy z marką Lelo, która robi wybitne gadżety erotyczne, których jestem wielką fanką! Zwłaszcza masażerów sonicznych, które mega Wam polecam. Z kodem MATKAMATCE macie dodatkowe 5% rabatu pod linkiem: TUTAJ. Na ich stronie przez cały listopad możecie korzystać z fajnych promek, więc DAJCIE SOBIE, zasługujecie na przyjemność!
Regulamin konkursu: https://bit.ly/47vVGPc -
I jak matka matce chcę powiedzieć: "To myślenie, że dziecko w naszym życiu nic nie zmieni, że wszystko będzie tak jak przed nim- będziemy jeździć na Hel serfować, albo rowerami po Polsce, albo grać w planszówki codziennie wieczorem, albo ćwiczyć na siłowni równie intensywnie jak wcześniej- to serio, nie jest coś, co nas wspiera. Nawet biorąc psa pod swój dach bierzemy go pod uwagę- że jak będziemy wyjeżdżać, musimy znaleźć mu opiekę, że jak będzie chorował, to będziemy zmieniać swoje plany wakacyjne. A jakoś nie słyszałam nigdy nikogo, kto mówił: "A wzięłam psa, pies nic w moim życiu nie zmieni." To, że traktujemy dzieci jako zamach na naszą wolność, coś zagrażającego, co musi albo nam posłusznie towarzyszyć i dopasować się do naszego stylu życia, ALBO stracimy całą naszą tożsamość i nasze JA, skąd to się wzięło? Dlaczego decydując się na dzieci, niektóre z nas mają tak silną potrzebę jednocześnie przeżywać życie matki, ale jednocześnie kurczowo trzymać się tego, jak było kiedyś? Nie da się tak stać w rozkroku. To nie jest kwestia organizacji, to kwestia płynięcia z prądem. I tego, że czasem w życiu zmieniamy na chwilę swój nurt. Na chwilę spowalniamy. I nie ma w tym nic złego. To po prostu życie."
-
I jak matka matce chcę powiedzieć: "(...) chcę, żeby czuła, że może być dzieckiem, że może czegoś nie umieć, że może poprosić kogoś o pomoc. Że nie ma w tym ani wstydu, ani proszenie o pomoc nie jest dla mnie problemem. Nakarmienie jej zupą nic mnie nie kosztuje, więc dla jakiej zasady miałabym tego nie robić? Bo JĄ ROZBESTWIĘ? Bez przesady. Od bycia karmionym zupą nawet w wieku 6 lat nikt nie chodzi do teraz z mamą na randki, żeby go karmiła. Po prostu są dni, kiedy chcemy być malutcy, schować się do kieszeni mamy i nie iść do pracy, ani do szkoły. I ja też tak mam. Więc dopóki mogę, to chcę jej dać poczucie, że może być mała, że nie musi się nigdzie śpieszyć- sama wracać ze szkoły, grać na tablecie, czytać, kolorować niewychodząc poza linię i nurkować na dnie basenu. Na to przyjdzie jeszcze czas."
-
Pierwsza swobodna rozmowa w tym sezonie to rozmowa z Anastazją Bernad, promotorką świadomego rodzicielstwa - która opowiada o tym czym jest Conscious Parenting, dlaczego szczęście dziecka nie powinno być celem rodzicielstwa, o kontakcie z dzieckiem w sobie i o tym, co robi nam brak akceptacji ze strony własnych rodziców.
Jak matka matce Anastazja mówi: "Żeby być rodzicami prawdziwie, to musimy też sami dorosnąć faktycznie. I w rodzicielstwo wchodzimy najczęściej jako dzieci, wierzgające na temat tych samych spraw i błagające o to samo, co w dzieciństwie. (...) A miłości trzeba się uczyć. Fajnie, dopóki bobas jest słodki i czujemy więź i tak dalej i tak dalej. (...) Ale bardzo często to, co czujemy do naszych dzieci to nie jest miłość. Żeby naprawdę otworzyć się na miłość, to musimy otworzyć sobie serce na dzieci. A jeśli okazuje się, że te dzieci nie spełniają naszych oczekiwań, naszych wyobrażeń, to jako rodzice czujemy jakiś dystans, odpychanie, nie lubimy ich, świadczy to o tym, że wciąż jesteśmy dziećmi i nie dorośliśmy do roli rodziców. Bo dojrzały dorosły wie, jak wejść w przestrzeń (...), gdzie dziecko nie musi spełniać żadnych warunków po to, żeby je kochać, w ten sposób, by ono czuło, że jest kochane."
Instagram Anastazji: FOLLOW
Spot o którym wspominam w okrojonej wersji: tutaj
-----
Partnerem odcinka jest marka Otodom, która w ramach projektu "Szczęśliwy dom" bada poczucie dobrostanu Polaków. Okazuje się na przykład, że wbrew stereotypom Polacy wcale nie są nieszczęśliwym narodem, a poczucie szczęścia wzrosło pomimo pandemii czy wojny w Ukrainie. Mega ciekawe dane! Cały raport możecie przeczytać tu:
https://www.otodom.pl/wiadomosci/pobierz/raporty/szczesliwy-dom-rodziny - Näytä enemmän