Episoder
-
Ludwik Zamenhof, wymyślając esperanto, miał ideę, żeby stworzyć język, którym posługiwać się będą mogli wszyscy ludzie, niezależnie od kultury i miejsca, z którego pochodzą. Wiedział bowiem, jak bardzo nasze środowisko wpływa na język i jak często z tego powodu nie jesteśmy w stanie porozumieć się z kimś, kto ma inne tło kulturowe. Czasem dotyczy to nawet osób posługujących się tym samym językiem, ale pochodzących z innego regionu kraju. Dlatego Zamenhof w swoim języku świadomie unikał wszystkiego, co może być ściśle związane z kulturą. Zrezygnował m.in. z idiomów. Zaś idiomy to takie rośliny endemiczne języka. Czasem całkowicie nieprzetłumaczalne. Czasem podobne w rodzinie kulturowej. Czasem możliwe do zaszczepienia na innym gruncie, a czasem zmieniające swoje znaczenie w innym języku, choć niby treść ta sama.
W tym odcinku będę się trochę przyglądać idiomom. Może nie pod mikroskopem, ale pod lupą na pewno:
opowiadam o tym, dlaczego idiomy są problematyczne, opisuję różne rodzaje idiomów, pokazuję pułapki idiomów, sprawdzam, czy w esperanto rzeczywiście nie ma idiomów. -
Twórcy różnorakich kursów szybkiego czytania najczęściej reklamują je hasłem: “Czytaj jak geniusz”. Sugeruje ono, że jeśli czytasz szybko, czytasz tak, jak czytają geniusze, a zatem szybkie czytanie jest związane ze wzrostem Twojego IQ. Tylko że nie… Magia szybkiego czytania polega przede wszystkim nie na czytaniu słów, a zrozumieniu ogólnego sensu. To coś w stylu opowieści Woody’ego Allena o jego doświadczeniu szybkiego czytania: “Przeczytałem Wojnę i pokój w 20 minut. Jest o Rosji”. Zajrzałam do różnych artykułów i badań, bo proces czytania został całkiem nieźle przebadany, i po tych lekturach wyłonił mi się zupełnie inny obraz szybkiego czytania.
W tym odcinku:
opowiadam, skąd się w ogóle wzięła idea szybkiego czytania, sięgam do badań sprawdzających efektywność szybkiego czytania, sprawdzam, czy rzeczywiście geniusze czytają szybko, pokazuję, co wpływa na szybkość czytania. -
Mangler du episoder?
-
Tak to już jest, że język stoi zazwyczaj w pierwszym szeregu podczas wojny ideologicznej. Widać to również w dyskusji wokół feminatywów, która nie jest nowa, a jej efekty tak zero-jedynkowe jak niektórym się wydaje. Feminatywy ani nie stanowią zagrożenia dla języka, ani same nie zmienią naszego myślenia i miejsca kobiet w społeczeństwie. Przyjrzenie się im, jak każde przyglądanie się językowi, pomaga natomiast dotrzeć do swoich przekonań i świadomie zgodzić się na nie lub zacząć dążyć do ich zmiany.
-
Śmierć jest nazywana sytuacją graniczną, a więc taką, która zmienia wszystko. Nie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. W momentach granicznych trudne, a czasem wręcz niemożliwe stają się komunikaty werbalne. Dlatego o śmierci najlepiej mówi się językiem poezji lub w ogóle milczy. Niemniej jednak gdy ktoś odchodzi, pozostają inni, żywi, tą śmiercią dotknięci. Tylko jak mówić o tym, czego nikt z żyjących nigdy nie doświadczy?
-
Kiedy w 1822 r. Adam Mickiewicz zdecydował się na wydanie pierwszego tomu z poezją, znanego najbardziej jako Ballady i romanse, nikt nie miał wątpliwości – oto idzie nowe. Zarówno Ci, którzy późniejszemu wieszczowi kibicowali, jak i ci uważający go za grafomana. Oczywiście to nie było tak, że Mickiewicz wyskoczył ze swoimi Balladami jak Filip z konopii. Klasycystyczna literatura i tak się już kończyła, mimo buńczucznych odezw Koźmiana i jemu podobnych. Można powiedzieć, że Koźmian, to dzisiejsi boomersi, a romantycy – pokolenie Z. Z jednym małym „ale”.
O ile w XIX wieku romantycy mogli się dość ostro dystansować od neoklasyków, a podział był wyraźny i zrozumiały przez każdego, o tyle od tegoż samego XIX w., od walki romantyków z klasykami, zaczyna się powolne mieszanie ze sobą pojęć, postaw, gatunków. Skutki tego widzimy dziś. I śmiem twierdzić, że w dzisiejszej rzeczywistości z poezją Mickiewicza byłby duży kłopot.
-
Czy powstanie styczniowe jest tym wydarzeniem, które może nas jeszcze obchodzić? Czy będziemy wspominać je tylko na lekcjach historii i języka polskiego oraz na organizowanych co jakiś czas uroczystościach, jak w tym roku (2023), kiedy przypada 160. rocznica wybuchu powstania?
Gdy zaczyna się po kartach mitu, odkrywamy, że pod tym, co nam się wydaje jest jeszcze inna warstwa, a pod nią kolejna i kolejna. Docieranie do nich pomaga nam wyraźniej dostrzec powtarzane schematy, idee drążące serce narodu od wieków, nierozwiązane spory, zamiecione pod dywan problemy. Każdy naród jest takim tekstem złożonym z różnych warstw, gdzie te nawet dużo wcześniejsze mają duży, choć często już nieuświadamiany, wpływ na warstwę najnowszą. I o tym właśnie jest powstanie styczniowe, a konkretnie to, co chcę o nim opowiedzieć.
Będzie trochę polityki, kultury, literatury, perspektywy społecznej i prywatnej. Jak to w życiu.
-
Rada Języka Polskiego działa w naszym kraju od 1996 roku. I od tego czasu wzbudza różne emocje. Najczęściej przypomina się o niej w przestrzeni publicznej w kontekście jakichś emocjonalnych sporów językowych. W okolicy „urodzin” Rady postanowiłam zebrać w jednym miejscu część informacji na jej temat. A przy okazji napisać trochę o tym, jak działa język, kto odpowiada za zasady, które w nim mamy i czy rzeczywiście musimy słuchać tego, co mówią nam językoznawcy normatywiści.
W tym odcinku:
wyjaśniam, czym jest Rada Języka Polskiego i jakie ma kompetencje, odpowiadam o podejściu do "ochrony języka", sprawdzam, kto wymyślił język polski?Więcej na https://jakzachwyca.wiankislow.pl/
-
Co wspólnego może mieć shirnin-yoku z powieścią Orzeszkowej?
Zacznijmy od tego, że w pierwszej połowie XIX w. Nad Niemnem czytamy trochę jak cenzorzy rosyjscy w 1888 roku. Czytamy przede wszystkim to, co jest nam znane, co rozumiemy, a ukryte przez Orzeszkową sensy są nam niedostępne. Z tej prostej przyczyny, że zarówno my, jak i cenzorzy nie mamy dostępu do umysłu i serca Polaka pod koniec XIX w. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Dobre powieści można czytać na wielorakich poziomach, w zależności od zainteresowania, wiedzy, wcześniejszych lektur itp. Chcę jednak pokazać, że takie cenzorskie zanurzanie się w odczytywanie ukrytych sensów może wprowadzić nasze czytanie na zupełnie inny poziom i odsłonić przed nami bogactwo, które będzie dla nas znaczące – tu i teraz, dla naszego życia. Indywidualnego i społecznego.
https://jakzachwyca.wiankislow.pl/
-
JĘZYKOZNAWCY USTALILI TO PONAD WSZELKĄ WĄTPLIWOŚĆ!
Tak mógłby brzmieć clickbaitowy tytuł lub lead tekstu na temat używania formuły Witam w e-mailach. W końcu od ponad dziesięciu lat jej stosowanie lub nie rozpala wyobraźnię wielu i wywołuje coraz to nowe dyskusje w Internecie. Mimo językowej afery, jaką kiedyś wywołała deklaracja Michała Rusinka, rozpoczynanie e-maila od Witam jest już powszechne, choć nadal niepoprawne i przez część osób nielubiane. I co z tym fantem zrobić?
Po odsłuchaniu odcinka, pobierz ściągawkę "Jak rozpocząć e-mail bez WITAM"
-
Najtrudniej było mi zacząć ten odcinek. Skoro bowiem język może być użyty w służbie niemoralności, to od razu pojawiło się pytanie o moralny status języka. Czy można w ogóle mówić, że język jest moralny lub nie? Potem przyplątała się z kolei wątpliwość odnośnie rozumienia pojęcia “moralność”, które nie jest przecież tożsame z “etycznością”. I tak dalej, i tak dalej… System na chwilę się zawiesił.
Na potrzeby tego tekstu przyjmijmy zatem, że “moralne” jest to, co zostało uznane za dobre przez społeczeństwo. Zaś język sam w sobie jest amoralny, czyli ani moralny, ani niemoralny. Jednak ponieważ język nie istnieje sam w sobie, a zawsze w użyciu, w jakimś sensie możemy mówić o jego moralności lub niemoralności. Sama zaś moralność, jak wykazywał Charles Taylor, jest możliwa tylko w języku i przez język. Nie ma czegoś takiego jak niema moralność. Żeby więc uniknąć głowienia się nad metajęzykowymi rozważaniami, skupiłam się na tym, jak dzisiaj wykorzystujemy język w złych celach. Stąd też tytuł odcinka brzmi nie “Niemoralny język”, a “Język w służbie niemoralności”, czyli służący, bardzo ogólnie mówiąc, złym celom. Podzieliłam te złe cele na trzy grupy i o nich opowiadam:
1. Przekleństwa
2. Manipulacja
3. Projekcja negatywna -
Nasze życie to w pewnym sensie utwór literacki, w którym co i rusz dokonujemy autorskich (czasem włącza się w to również redaktor) decyzji, co zostawiamy, co z niej wyrzucamy, co kryjemy w cień, czemu odmawiamy prawdziwości. Oczywiście na przestrzeni naszego całego życia te opowieści mogą się zmieniać, czasami dość mocno. Zawsze jednak konstruujemy opowieść porządkującą nam rzeczywistość. Czy to coś złego? Absolutnie nie. W taki sposób żyjemy i inaczej nie moglibyśmy.
-
Istniejemy kulturowo dzięki opowieściom. To one tworzą naszą historię – jako jednostek, członków rodziny, narodu, mieszkańców obszaru kulturowego. Od początku życia słyszymy opowieści, a czytać i pisać uczymy się dopiero po jakimś czasie. Dlatego też opowiadanie, nawet w kontekście biznesowym, wzbudza w odbiorcy pierwotną, emocjonalną nutę. Pozwala go uwieść i zostawić w nim ślad, który rezonuje i może dać odpowiedź w postaci kupna produktu/usługi. Nie jestem marketingowcem i nie będę Ci sprzedawać (bez sprzedawania, oczywiście), jak marketingowo ułożyć dobrą historię (firmy, marki, produktu). Chcę za to pokazać, jak można wykorzystać snucie historii z mojej perspektywy – historyka literatury i słuchacza opowieści tworzonych przez prawdziwych opowiadaczy. Czasem nie trzeba kursów, rozpracowywania struktury i szukania antagonisty. Wystarczy… posłuchać.
-
Język żyje. Takie personifikowanie języka ma jakieś swoje uzasadnienie. W końcu jeśli kreuje on rzeczywistość, to można go przyrównać do demiurga, który niewzruszenie narzuca swoje zasady. A niekiedy, widząc w tym swoje korzyści, łaskawie zezwala na ludzki wpływ na niego. Na przykład taki e-mail. Niby list, a jednak inny. Piszę list, piszę e-mail czy e-maila? SMS czy SMS-a? Co na to językowy demiurg? Mamy niebywałą okazję obserwować z bliska, jak rozwija się i zmienia ten językowy organizm. Było sobie życie i był sobie język. Zajrzyjmy więc do środka. Czekają na Ciebie tendencje, ewolucja, walka, powrót do przeszłości, życie współczesne i proroctwa.
-
Utarło się w naszych głowach przekonanie, że polska ortografia jest trudna, że choć są jakieś reguły, to właściwie pełno jest wyjątków, że nie da się tego logicznie ogarnąć i trzeba wykuć na blachę, kiedy rz, ż, ó, u, ch, h. Coś w tym jest, że jeśli chodzi o poprawny zapis, to jednak najlepiej działa po prostu zapamiętywanie wzrokowe graficznego obrazu słowa. Czy jednak rzeczywiście polska ortografia jest taka nielogiczna? Przyznam, że ja zdziwiłam się bardzo, gdy na zajęciach z gramatyki historycznej okazało się, że pisownia ó, u, rz i ż jest bardzo logiczna i wynika z procesów zachodzących w języku w ciągu dziejów. Zapomnijmy więc na chwilę o większości szkolnych reguł ortograficznych (czyli tych mówiących, w jakich sytuacjach piszemy ó, u, rz, ż, ch, h) i przyjrzyjmy się naszemu językowi. Zapewniam, że będzie ciekawie, dziwnie, zaskakująco.
-
Metafora i storytelling to obecnie dwa najpopularniejsze zjawiska, a nawet mody w użytkowaniu języka – zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej. Wystarczy, że wpisałam w wyszukiwarkę hasło “metafora” i obok stron z opisem tego środka stylistycznego pojawiło się mnóstwo innych mówiących o tym, jak metaforę można wykorzystać w komunikacji biznesowej, w twórczości, w terapii, w NLP (programowanie neurolingwistyczne). Wniosek z takiego podejścia płynie jeden – jeśli chcesz być skuteczny, musisz używać metafory. Bez niej Twoje szanse spadają o połowę. Prawda to i fałsz jednocześnie.
Fałsz o tyle, że ludzie jakoś żyją, pracują i sprzedają bez robienia map metafor, wymyślania zaskakujących połączeń i rozpoczynania tekstów od metafory. Prawda, bo według kognitywistów jesteśmy zanurzeni w metaforze niejako istotowo – mówimy i myślimy metaforami, nawet jeśli nie uświadamiamy sobie tego. Bo czymże jest stwierdzenie o byciu zanurzeniem w metaforze jeśli nie metaforą?
-
Zapraszam na odcinek 15, w którym zastanawiam się, po co nam język? Wiadomo, do komunikowania. Czym jest komunikowanie się? Według Słownika języka polskiego komunikować się, to 'utrzymywać z kimś kontakt'. Najzwyczajniej w świecie chodzi zatem o relację. Mam jednak nieodparte wrażenie, że zazwyczaj „komunikowanie się” rozumiane jest jako sposób na wyrażanie swojej opinii na jakiś temat w obecności drugiej osoby, czyli przekazanie komunikatu. Wówczas komunikujemy się nie po to, by utrzymać kontakt, ale by mieć pewność, że nasza historia zostanie wysłuchana. Mimo wszystko warto jednak pamiętać, że w komunikowaniu się nie jest najważniejsze przekazanie komunikatu, a nawiązanie relacji. I to zmienia całą perspektywę, z jaką patrzymy na język i jego funkcje.
-
Żyjemy w czasach algorytmów, botów, farm trolli i sztucznej inteligencji. Czy jest jakiś sposób, żeby połapać się w tym, co jest prawdą, a co nie w czytanych tekstach? Gdzie czai się manipulacja? Kto ma rację? Jak mądrze czytać teksty, a szerzej - na co zwracać uwagę, żeby nie dać się nabić w butelkę? W tym odcinku podaję kilka punktów, na które warto zwracać uwagę i przy których pojawieniu się w tekście powinna nam zapalić się lampka ostrzegawcza.
-
Uważam, że jednym z lepszych sposobów poznawania samego siebie jest czytanie literatury pięknej, zwłaszcza klasycznej, czyli takiej, która jest aktualna mimo upływu czasu, napisana jest dobrym językiem, a przede wszystkim, jest napisana bardzo świadomie. To znaczy, że autor lub autorka nie pisali, co im ślina na język przyniesie, tylko zastanawiali się nad słowami i świadomie kreowali językowy świat. Nie chodzi jednak o pożeranie książek (pisałam o tym w artykule o krytycznym czytaniu) – im więcej, tym lepiej – ale o czytanie świadome, czyli takie, dzięki któremu poznaję swój sposób patrzenia na świat; to, jaki sposób komunikacji lubię, a jaki nie i jakie stoją za tym przekonania; przyglądanie się, za pomocą jakich środków autor zbudował taki, a nie inny świat. Jednak tym, od czego powinno zaczynać się świadoma lektura tekstu, nie tylko literackiego, jest uzmysłowienie sobie, jakie emocje wywołało we mnie to, co właśnie przeczytałam i do jakich myśli czy działań mnie one zachęcają.
-
Językotwórstwo nie jest niczym nowym w kulturze ludzkiej. Rozważania na temat tworzenia języków znane są już w starożytności. Wciąż też w ludzkości trwa pragnienie porozumienia i komunikacji bez przeszkód. Zastanawiano się, dlaczego jest tak wiele języków w jednym gatunku ludzkim. Pokłosiem tych rozmyślań jest m.in. historia o wieży Babel. Zaczęło się od rozważań, a skończyło na powstaniu wielu języków sztucznych. Pojawia się więc seria pytań o te języki, na które mało kto szuka odpowiedzi, a które mimo to warto zadać i warto się nad odpowiedziami na nie zastanowić.
-
Ach, ta lista lektur… Każda w niej zmiana budzi emocje. A jeśli dokonuje jej lubiany/nielubiany minister, to już w ogóle. Nie będę oceniała tych zmian. Chciałabym jednak pokazać, skąd w ogóle wzięła się lista lektur, co czytały dzieci w szkołach kiedyś, dlaczego takie, a nie inne lektury. Taka perspektywa może pomóc nam oswoić się z myślą, że lista lektur (nie mylić z kanonem literatury) zmienną bywa i taki już jej los, a ważniejsze jest zupełnie co innego…
- Se mer